Uwaga: Autor zaznacza, że podawane poniżej wielkości i liczby są orientacyjne pochodzące z okresu między 1860 a 1923 rokiem i mogą w znacznym stopniu różnić się od rzeczywistych.
Wieś Bratkowice położona jest na północno - zachodnim krańcu powiatu rzeszowskiego. Od północy graniczy częściowo z powiatem kolbuszowskim, od zachodu natomiast z powiatem ropczyckim. Zabudowa wsi jest wzdłuż drogi w kierunku dokładnie wschód zachód, na długości 9 km. Obszar wsi Bratkowice składa się z części pól uprawnych, łąk i pastwisk w kształcie wieloboku nieforemnego zbliżonego do trapezu, które położone są na południe od zabudowań wsi oraz części lasu w kształcie wieloboku nieforemnego zbliżonego do prostokąta – położonego na północ od zabudowań wsi. Sumaryczna szerokość pól uprawnych (podstawa trapezu) wynosi około 9 km, największa długość pół uprawnych (wysokość trapezu) wynosi około 3 km. Łączna powierzchnia pól uprawnych, łąk i pastwisk około 2700 ha, łączna powierzchnia lasu około 3000 ha. Obszar zarówno pól uprawnych, łąk i lasu dzieli na dwie części droga o kierunku północ-południe prowadząca z Trzciany przecinając w poprzek Bratkowice, a następnie przez lasy do wsi Kupno w pow. kolbuszowskim. Przy tej drodze był niegdyś zbudowany pod lasem dworek oraz gorzelnia. Natomiast w odległości 2 km w kierunku południowym folwark zwany Zapole. Po obydwu stronach wymienionej drogi rozciągał się na szerokości około 1 km obszar dworskich pól uprawnych i łąk, zwany przez miejscową ludność „pańskim polem” jeszcze do dziś, pomimo, że obszary dworskie zostały rozparcelowane około roku 1900-1903. Zaznaczyć należy, że ta część pól uprawnych (pańskie pole) jest najwyżej położoną i najbardziej urodzajną glebą z całego obszaru Bratkowic. Powierzchnia jego wynosi około 500 ha tj. 19% całości obszaru.
Wymieniona droga dzieliła Bratkowice na część zachodnią około 5 km długości zwaną w całości „Morasy”, której odcinki miały takie nazwy jak (licząc od skrzyżowania dróg przy szkole głównej w kierunku zachodnim), „Klepak” na długości około 1,5 km, „Przywary” na długości 1,2 km, „Sośniny” na długości 1,5 km, „Czekaj” na długości około 1,5 km. Wschodnia część Bratkowic jako całość osobnej nazwy nie miała, jednak mimo, że była krótsza uważana była za centrum i ważniejszą część wsi. Miała również swoje nazwy odcinków (licząc od skrzyżowania dróg w kierunku wschodnim) jak: „Pańskie pole” na długości około 0,5 km, „Sitkówka” na długości około 0,5 km, „Przy tartaku” na długości około 0,5 km, „Piaski” na długości około 1,5 km, „Koniec” na długości około 1 km, razem w całości wschodnia część wsi miała 4 km długości.
Niezależnie od części głównych miała wieś Bratkowice takie przysiółki jak: „Zastawie duże” po stronie północnej, ciągnące się pod lasem na długości około 1 km od dworu w kierunku wschodnim, następnie „Zastawie małe” w dalszym przedłużeniu około 1 km, następnie dwa małe przysiółki pod nazwą „Skworcza” i „Blich” po kilka gospodarstw na krańcach północno-wschodnich wsi oraz dwa przysiółki po stronie południowej tj. „Dąbry” o długości około 1km oraz „Lesiaki” tj. kilka gospodarstw założonych wzdłuż drogi Trzciana-Kupno na gruntach obszaru dworskiego po jego parcelacji w 1902 roku.
Posiadała wieś Bratkowice również swoje karczmy utrzymywane przez Żydów, z których najważniejsze były „Harenda” przy dworze pod lasem, „Sitkówka” przy skrzyżowaniu dróg Bratkowice-Mrowla, „Skworcza” przy skrzyżowaniu dróg Bratkowice-Budy-Głogów, „Czekaj” na zachodnim krańcu wsi. Ponadto było we wsi kilka wyszynków piwa i wódki utrzymywane przeważnie przez Żydów. Zabudowania wsi były wyłącznie po stronie północnej drogi, wyjątkowo po stronie południowej. Odległość budynków mieszkalnych na krańcach i w przysiółkach była większa od 15-30m i więcej, natomiast w centrum zagęszczenie budynków było dość duże w odległości 5-15m, a nawet mniej. Największe zagęszczenie zabudowań było w Sitkówce i w Klepaku, gdzie na jednym „placu” (tj. działka pola) były budynki dwóch, a nawet trzech gospodarstw i w takich wypadkach dojazd i dojście do drogi były przez parcele i podwórza sąsiadów. Budynki zarówno mieszkalne jak i gospodarcze były drewniane kryte słomą. Wszystkie budynki mieszkalne usytuowane były w osi północ-południe z wejściem od strony wschodniej lub zachodniej. Zabudowanie uboższych gospodarzy składało się z jednego budynku składającego się z izby mieszkalnej od strony południowej o powierzchni 20-30 m2, z jednym oknem w kierunku południowym o trzech kwaterach i w każdej po 3 szyby tj. charakterystyczne dla Bratkowic okno wielkości około 0,8 m2 o 9 szybkach. Za izbą mieszkalną była na całą szerokość domu sień o szerokości 2-3m, a następnie w kierunku północnych pomieszczenie wielkości izby mieszkalnej, które było podzielone wewnętrzną ścianką na dwie części. Jedna część przeznaczona była na komorę kuchenno-gospodarczą, druga natomiast przeznaczona była na oborę dla krów. O ile gospodarz uboższy miał konia, wówczas miejscem dla niego była połowa sieni. Wejście do wszystkich pomieszczeń było z sieni, w której zazwyczaj nie było stropu (powały). Dalszą częścią budynku od strony północnej pod tym samych dachem była stodoła składająca się z tzw. „boiska” tj. klepisko, na którym odbywało się młócenie zboża cepami oraz druga część stodoły tzw. „sąsiek”, w którym składano zboże zwiezione po żniwach z pola. Długość całego budynku wynosiła około 20 m, szerokość około 5-6 m. Często do takiego budynku przystawiane były przybudówki tj. chlew dla świń, stajenka dla konia, wozownia dla sprzętu gospodarczego oraz tzw. przypusty dla przechowania opału i narzędzi gospodarstwa domowego.
Zabudowania bogatszych gospodarzy składały się z osobnego budynku mieszkalnego, w skład którego wchodziły licząc od strony południowej jedna izba mieszkalna o powierzchni 25-35 m2, jedna sień o powierzchni 12-16 m2, jedna komora o powierzchni 20-30 m2 z wejściem do niej z sieni, jedna obora dla krów i koni o powierzchni 20-35 m2 z osobnym wejściem z pola oraz nierzadko następne pomieszczenie jako osobna stajnia dla koni o powierzchni 15-20 m2. Budynek taki również miewał przybudówki w postaci chlewu, wozowni, przypustów itp. Stodoła u bogatszych była zawsze oddzielnym budynkiem i składała się z jednego boiska i dwóch sąsieków. Wyjątkowo, ale również zdarzało się, że stajnie dla krów, dla koni i chlew dla świń był oddzielnym budynkiem z dala od budynku mieszkalnego. Budynki były z drzewa sosnowego, składane w tzw. “węgły”, drzwi proste pojedyncze z desek zbijane kołkami drewnianymi na zawiasach drewnianych tzw. „wrzeciowiach”, zamykane drewnianym zasuwami przy pomocny drewnianego klucza. Wszystko to jeszcze w XX wieku w Bratkowicach było nagminne spotykane, takie samo jak na eksponatach w Biskupinie pochodzących sprzed 2500 lat. Izba mieszkalna była z reguły tylko jedna, nawet u najzamożniejszych gospodarzy. Wewnątrz ściany i sufit wylepione gliną i pobielone wapnem z dodatkiem farby niebieskiej. Podłogi z desek nigdzie nie było a z reguły klepisko z gliny – wyjątkowo zdarzała się posadzka z cegły. Okna były pojedyncze, dlatego w zimie z reguły zamarznięte, a tylko odmarzały w dzień pod wpływem promieni słonecznych. Do 1914 roku w całych Bratkowicach było zaledwie kilkanaście domów krytych dachówką oraz kilka domów mieszkalnych tzw. półtoracznych posiadających dwie izby mieszkalne (dużą i małą). Wówczas w małej izbie była zazwyczaj podłoga z desek. W izbie mieszkalnej był zbudowany z cegły piec piekarski z tzw. nalepą i nad nią okapem kominowym oraz piec kuchenny tzw. blacha z wierzchnicą z cegły tj., część grzewcza mieszkania. Pod piecem była zazwyczaj mała piwniczka dla przechowywania ziemniaków w porze zimowej. Zasadniczo wyposażeniem izby mieszkalnej były: 1 lub 2 łóżka, 1 stół, 2-3 ławek przenośnych, półki wiszące na ścianie na naczynia kuchenne oraz dużo obrazów na ścianach o treści religijnej powieszonych z charakterystycznym nachyleniem około 60o do płaszczyzny podłogi. Ponadto u zamożniejszych spotykało się również składaną ławkę do spania tzw. kanapę oraz „szafkę za szkłem” tj. rodzaj kredensu kuchennego. Nierzadko spotykało się jeszcze do roku 1910 przetrzymywane w izbie mieszkalnej drób, prosiaki, cielęta szczególnie w zimie, a nawet krowy w izbie mieszkalnej trzymane przez cały rok. Oczywiście o elementarnych zasadach higieny w takich warunkach nie mogło być mowy i w wyniku tego był wówczas bardzo duży procent śmiertelności szczególnie u dzieci i przy porodach kobiet. Dziwna rzecz, że nie zwalczały tego stanu rzeczy ani władze zaboru austriackiego ani księża z ambony, którzy z tym na co dzień się spotykali. Cała wieś Bratkowice liczyła wówczas około 650 numerów tj. domów mieszkalnych z których nieznaczny procent (5-8%) należał do całkowicie bezrolnych zwanych „wyrobnikami” lub „komornikami”. Nazwa pochodziła stąd, że zazwyczaj dzierżawili oni u zamożniejszych gospodarzy kawałek pola dla własnej uprawy a w zamian za to oddawali właścicielowi swoją pracę (odrobek) lub płacili gotówką (komorne). Była to swego rodzaju dobrowolna chłopska pańszczyzna.
Cała ludność Bratkowic liczyła w wymienionym okresie około 3500 osób, średnio wypadało na jedną rodzinę 5,4 osób. Jak widać z tego przeludnienie dość duże. Emigracja szła przede wszystkim do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej oraz nieduża do Niemiec i Czech (Ostrawa). Ludność Bratkowic utrzymywała się z górą w 90% z rolnictwa. Nieznaczny procent utrzymywał się z rzemiosła: szewcy, krawcy, kowale, stolarze, cieśle, tkacze (wyrób płótna surowego). Wielkość przeciętna jednego gospodarstwa wynosiła przed parcelacją obszarów dworskich około 6 morgów natomiast po parcelacji około 8 morgów. Jakkolwiek zdarzały się gospodarstwa 30-to, a nawet 50-cio morgowe, to jednak nierzadkie były też i 1-2 morgowe. Na podkreślenie zasługuje fakt, że ludzie pamiętający pańszczyznę, a za nimi i młodzi do końca XIX wieku liczyli wielkość gospodarstwa nazwami pańszczyźnianymi tj. ½ dnia pola równa się około 4 morgi (2 ha), z których użytkujący miał odrabiać we dworze ½ dnia w każdym tygodniu. 1 dzień pola = około 8 morgów do odrobienia „panu” 1 dzień w każdym tygodniu itd. Zatem u starych ludzi jeszcze w XX wieku, słyszało się powiedzenie, że ma np. 3 półdniówki lub 4 półdniówki pola (tj. 12 względnie 16 morgów).
Ludność do czasu pierwszej wojny światowej tj. do 1914 roku w Bratkowicach ubierała się wyłącznie w stroje ludowe.
Mężczyźni w lecie:
W dzień powszedni koszula lniana własnej roboty przepasana paskiem oraz szerokie spodnie z grubego zgrzebnego płótna własnej roboty tzw. „parcionki” , na głowie kapelusz słomiany własnej roboty, nogi bez butów. W dni chłodniejsze ubierano sukienną marynarkę lub surdut sukniany fabryczny zakupiony w mieście z tzw. „starzyzny”. W dni świąteczne ubierali spodnie świąteczne granatowe lub czarne, buty z cholewami juchtowe, a zamożniejsi boksowe, białą koszulę z płótna fabrycznego, na wierzch sukmanę z cienkiego lnianego płótna własnej roboty przyozdobioną czerwonymi sznurkami (wszywkami) oraz na głowie kapelusz filcowy lub słomkowy fabryczny, biedniejsi słomkowy własnej roboty. Mężczyźni w zimie ubierali ubrania (bluza i spodnie) bawełniane fabryczne lub sukienne oraz na wierzch surdut sukienny względnie kożuch barani nie pokryty z wierzchu, ale przyozdobiony na kołnierzu i rękawach kawałkami futerka z lisa lub wiewiórki lub tchórza oraz wyszywany kolorowymi nićmi. Na nogach buty z cholowemi juchtowe lub boksowe, na głowie czapka sukienna mazurska lub zwykła bawełniana względnie u zamożniejszych futrzana.
Kobiety w lecie:
W dzień powszedni koszula lniana własnej roboty oraz bardzo szeroka spódnica i bluzka (tzw. „kaftan”) perkalowe, na głowie chustka perkalowa wiązana pod brodą. Nogi bez butów. W dni chłodniejsze używały dużych chustek bawełnianych okrywających głowę, ramiona i klatkę piersiową. W dni świąteczne kobiety ubierały po kilka szerokich spódnic z materiałów bawełnianych względnie bardzo szeroką spódnicę z białego cienkiego lnianego płótna tzw. fartuch oraz na wierzch spódnic względnie “fartucha” szeroką tzw. “zapaskę” (właściwy fartuch) zazwyczaj z białego cienkiego płótna fabrycznego, bogato wyszywana kolorowymi nićmi względnie różnymi koronkami. Ponadto dziewczęta ubierały na białą o bardzo szerokich rękawach koszulę aksamitny czarny gorset tzw. „stanik” przybrany bogato świecidełkami po krakowsku oraz 3-4 sznury korali na szyi wiązane kolorowymi wstążkami. Na nogach trzewiki z cienkiej czarnej skóry. Głowa odkryta, włosy upięte w kształcie kółka na głowie. Kobiety mężatki zamiast gorsetów ubierały obszerne bluzki perkalowe, na głowie włosy upięte przy pomocy tzw. “hamełki” w kształcie kółka, okryte białą chusteczką oraz na ramiona ubrana cienka duża chustka zwana „latówką” zazwyczaj koloru jasnego w kwiatki. Buty, spódnice, korale jak u dziewcząt. W zimie zarówno dziewczęta jak i mężatki ubierały duże ciepłe chustki barchanowe lub wełniane okrywając nimi głowę, ramiona i tułów. Oczywiście w zimie dziewczęta nie nosiły gorsetów lecz barchanowe bluzki tzw. kaftany.
Najwięcej spotykane nazwiska w Bratkowicach to Lis i Zając. Charakterystyczne jest to, że wszystkich Zająców w Bratkowicach nazywa się Sołtysami. Ponadto często powtarzające się nazwiska wśród mieszkańców Bratkowic to: Rogala, Surowiec, Pięta, Przywara, Bednarz, Rzepka, Lachcik, Kwoka.
Oświata w Bratkowicach do lat 1860-tych była na bardzo niskim poziomie z braku szkoły w Bratkowicach. Sztukę czytania i pisanie posidało niewiele osób i to tylko mężczyźni. Zdobywanie wiedzy czytania i pisania ułatwianio wyłącznie chłopcom, dla których tę wiedzę uważano za potrzebną ze względu na służbę wojskową względnie wyjazd w świat za chlebem aby zainteresowany mógł napisać list do rodziny. Dziewczęta uczono jedynie sztuki czytania, aby mogły się modlić z książeczki do nabożeństwa w Kościele. Dlatego dziewczęta i w ogóle kobiety ostentacyjnie nosiły w garści książki do nabożeństwa aby zadokumentować u siebie sztukę czytania pomimo, że dość często naprawdę czytać nie umiały.
Spośród rodzin Bratkowic w owych czasach należałoby wymienić rodziny: Lisów ze Sitkówki, której przedstawiciele byli przez długie lata wybierani na stanowisko wójta w Bratkowicach, rodzinę Rogalów z Piasków, której przedstawiciel pełnił przez długie lata obowiązki tzw. pisarza gminnego, z której to rodziny pochodził prof. Uniwersytetu Lwowskiego, a później Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie prof. Wojciech Rogala, rodzinę Szalonych ze Sitkówki, z której zarówno ojciec jak i syn byli wybierani wójtem w Bratkowicach, a ponadto jeden z tej rodziny bodajże jako pierwszy założył w Bratkowicach sklep towarów mieszanych w “Sitkówce” w latach 1900-nych, drugi natomiast z tej rodziny położył największe zasługi dla zorganizowania budowy kościoła w Bratkowicach w latach 1930-tych, rodzinę Bobolów, która osiedliła się w Bratkowicach z początkiem XX wieku po parcelacji obszarów dworskich. Członkowie tej rodziny wnieśli bardzo duży swój wkład do kultury i oświaty w Bratkowicach, a w szczególności udzielali porady i pomocy w zakresie rolnictwa i gospodarki hodowlanej. Nie sposób tu nie wspomnieć również o rolniku z prawdziwego zdarzenia jakim był gospodarz nazwiskiem Miazga Adam. Przybył do Bratkowic z początkiem XX wieku z żoną bez jakiegokolwiek zaopatrzenia – jako przysłowiowy bosy i goły. Przy parcelacji obszarów dworskich w Bratkowicach przez Lwowski Bank wziął na spłaty kilkanaście morgów pola oraz walące się budynki folwarku Zapole, w których zamieszkał wraz z żoną i małym wówczas synkiem. Budynków tych nie przebudowywał ani gruntownie nie remontował i przez z górą 40 lat mieszkał w jak najgorszych warunkach higienicznych i sanitarnych. Wprawdzie nie umiał czytać i pisać, ale był tak wzorowym rolnikiem i dobrym kalkulatorem gospodarzem, że miał najlepsze urodzaje w polu i najlepsze plony. Nic dziwnego, że w krótkim czasie nie tylko spłacił swoje długi ale podwoił, a może i potroił swój majątek dokupując pola i łąk zarówno w Bratkowicach jak i sąsiednich wsiach. Już przed wojną był najbogatszym gospodarzem w Bratkowicach, a może i w okolicy. Do końca życia mieszkał z żoną i synem w warunkach jak najbardziej antysanitarnych. Zmarł bezpośrednio po wojnie.
Dokładnej daty założenia szkoły w Bratkowicach nie znam. Przypuszczalnie założona była między rokiem 1865 a 1870. Opieram to na następujących informacjach pochodzących od mojego ojca Michała Świdra. Urodzeni obywatele Bratkowic jak: Wojton Wawrzyniec z Końca w roku 1850, Rogala Jan z Pisaków w 1855 chodzili do szkoły podstawowej w Mrowli ponieważ w Bratkowicach wówczas szkoły nie było. Natomiast urodzenii w latach 1867 Cyło Jakub, w 1864 Ungehauer Ignacy już uczęszczali do szkoły w Bratkowicach. Pierwszy budynek szkolny posiadał jedną klasę i mieszkanie dla nauczyciela – kierownika. Budynek był drewniany, usytuowany w osi wschód- zachód przy drodze Trzciana-Kupno na parceli pomiędzy obecną plebanią a boiskiem sportowym bezpośrednio za obecną plebanią w kierunku północnym. Budynek podzielony sienią (korytarzem) na dwie części: zachodnia była klasą szkolną i wschodnia była mieszkaniem dla nauczyciela. Budynek był bez ganka, kryty gontem, okna budynku były tylko od strony południowej. W okresie moich lat szkolnych tj. 1910-1914 budynek starej szkoły mieścił już dwie sale szkolne tj. przybyła druga sala lekcyjna przerobiona z mieszkania nauczyciela. Ponadto w wymienionym okresie Bratkowice posiadały już drugi budynek szkolny, murowany tzw. nowa szkołę istniejący do dziś, w którym wówczas w części północnej były dwie sale lekcyjne oraz w części południowej dwa mieszkania, z których jedno mieszkanie dla kierownika składało się z dwóch pokoi, sieni (korytarz) oraz kuchni i drugie mieszkanie składające się z jednego pokoju, kuchni i małego przedpokoju (przedkuchnia). Do zabudowań szkoły należał również budynek gospodarczy z drzewa budowany oraz oddzielnie ustępy szkolne. Niezależnie od wymienionych czterech sal szkolnych (dwie w starej szkole, dwie w nowej szkole) Bratkowicka szkoła posiadała wówczas (lata 1910-1914) jeszcze piątą salę lekcyjną mieszczącą się w byłej Karczmie Żydowskiej w “Klepaku” położonej na zachód od głównej szkoły przy drodze w odległości około 150-200 m. Budynek ten a również i salę szkolną nazywano wówczas „Burkówką” od przezwiska ostatniego właściciela budynku zwanego „Burek”. W tych wymienionych salach szkolnych nie pomieściły się równocześnie wszystkie oddziały (klasy), których wówczas było: jedna pierwsza klasa, jedna druga, a później nawet dwie drugie klasy, jedna trzecia klasa I stopnia, jedna trzecia klasa II stopnia, jedna czwarta klasa I stopnia, jedna czwarta klasa II stopnia oraz jedna a później dwie klasy dopełniające tzw. „powtórki”. Nauka zatem musiała odbywać się w salach lekcyjnych na zmiany. Oddziały szkolne były koedukacyjne, liczba dzieci w pierwszym oddziale wynosiła około 40. Lekcje odbywały się w czasie od godziny 8 rano do 15 po południu, z tym że w jednym oddziale było zajęć 2-4 godziny dziennie według podziału godzin. Młodzież szkolna w wieku od 6-15 lat obojga płci uczęszczała do szkoły na ogół dość regularnie pomimo jak najgorszych warunków. Trzeba zwrócić uwagę, że w Bratkowicach wówczas nie było ani 1m drogi bitej, a tylko i wyłącznie gruntowe, przy tym ogromnie błotniste i wyboiste szczególnie w porze jesiennej i wiosennej i to na całej swojej długości. W zimie natomiast śnieg i olbrzymie zaspy śnieżne utrudniały przejście, a uniemożliwiały przejazd końmi ponieważ oczyszczaniem dróg nikt się nie zajmował. Odległość do szkoły z krańców Bratkowic wynosiła: z “Czekaja” 5km z “Dąbrów” 4 km z “Zastawia małego” 5km, z “Końca” 4 km z “Blichu” i “Skworczy” do 6 km. Oczywiście te odległości na całej długości po jak najbardziej błotnej drodze w czasie szarugi jesiennej lub zawiei śnieżnej i kilkunasto stopniowym mrozie dla dziecka 6 letniego wymagały prawdziwego poświęcenia graniczącego z bohaterstwem tych właśnie dzieci uczęszczających wówczas na ogół dość regularnie do szkoły. Znam to z własnego doświadczenia, ponieważ jako 6 letni chłopiec w 1910 roku zacząłem chodzić do szkoły z odległości 4 km od domu rodzicielskiego do szkoły głównej (nowej) w Bratkowicach. Nowy budynek szkolny (murowany) wybudowano w latach około 1902-1904. Kierownikiem szkoły wówczas był p. Jan Urban, ogromnej zacności pedagog i organizator, który jako długoletni kierownik w Bratkowicach (około 30 lat) położył olbrzymie zasługi nie tylko w zakresie szkolnictwa, ale również w szerzeniu oświaty ogólnej i kultury szczególnie rolniczej wielce udzielając się również i w pracy społecznej Bratkowic. W roku 1910 kierownikiem szkoły w Bratkowicach został mianowany Marian Żychiewicz, który jako wzorowy pedagog zwrócił szczególną uwagę na organizację szkoły i podniesienie jej poziomu i wyników nauczania. Szczególne starania swoje zwrócił kierownik Żychiewicz na umożliwienie i ułatwienie wszystkim dzieciom w Bratkowicach ukończenie szkoły, a tym samym zlikwidowanie analfabetyzmu we wszystkich zakątkach i przysiółkach Bratkowic. Dlatego w roku 1913 wysunął projekt wśród światlejszych gospodarzy Bratkowic oraz wniosek do Władz Szkolnych o zezwolnie założenia w Bratkowicach dwóch eksponówek szkoły głównej, z której jedną zamierzano zlokalizować na “Piaskach”, drugą natomiast na “Czekaju”. Zarówno stronę organizacyjną wymienionego projektu tj. wyszukanie budynku, adaptację lokalu jak i stronę materialną tj. pokrycie wszelkich wydatków z tym związanych postanowiono załatwić we własnym zakresie czynem społecznym. Realizacją projektu tj. organizacją i przygotowaniem sali szkolnej na “Piaskach” podjął się bezinteresownie mój ojciec Michał Świder z Końca od Skworczy (drugi Michał Świder rówieśnik mieszkał na Czekaju). Ponieważ projekt był realizowany “na moich oczach” i w moim domu rodzicielskim szczegółowo omawiany, więc po 53 latach z pamięci dokładnie go opiszę. Dlatego za dokładność niektórych dat nią ręczę. Niełatwe to było zadanie w Bratkowicach, w których na długości 4 km tj. od “Końca” przy “Skworczy” do szkoły głównej było w owych czasach zaledwie trzy domy o dwóch izbach mieszkalnych (Zająca Józefa, Świdra Wojciecha i Zająca Szymona). Ludność Bratkowic była biedna, o zarobek było bardzo trudno i możliwy był wyłącznie u obszarników (sezonowo), którzy płacili dniówkę przy robotach polnych w owych czasach kobietom 50-80 halerzy (2 i 1/2 do 4 szóstki) za całodzienną pracę od wschodu do zachodu słońca, mężczyzna natomiast mógł zarobić za całodzienną pracę przy koszeniu łąk i koniczyny 1 koronę tj. 100 halerzy (5 szóstek). Zboża w ówczesnych czasach nie koszono kosą, a wyłącznie zżynając sierpem, co było wyłącznym zajęciem kobiecym. Ojciec mój Michał Świder bardzo gorliwie zabrał się do organizowania szkoły na Piaskach. Przede wszystkim wykorzystał do tego celu swoje stosunki rodzinne tzn. namówił swojego brata Wojciecha Świdra, który miał nowy dom składający się z dwóch izb mieszkalnych (dużej i małej), z sieni tj. korytarza przez całą szerokość domu oraz z dwóch pomieszczeń po północnej stronie sieni, z których jedno pomieszczenie (3x3m) było komorą gospodarczą, a w drugim pomieszczeniu (4x3m) były umieszczone krowy (obora), do której było wejście z sieni i bezpośrednio z pola. Dom wyglądał na owe czasy bardzo okazale, bo był kryty dachówką co było w owych czasach rzadkością oraz posiadał przed drzwiami wejściowymi tzw. ganek tj. zadaszenie oszalowane deskami do wysokości około 1 m od ziemi. Dom posiadał dość obszerne podwórze i położony był w odległości 1 km od końca wsi, blisko drogi głównej Mrowla-Budy Głogowskie. Obecnie na tej parceli mieści się gospodarstwo Wojtona Stanisława, który po wybudowaniu właściwego budynku szkolnego nabył na własność wymienioną parcelę wraz z budynkiem, który przebudował na swój sposób i swoje potrzeby. Ponieważ Wojciech Świder zamierzał w 1913 po raz drugi wyemigrować do Stanów Zjednoczonych, zatem uległ namowom swego brata Michała Świdra i zgodził się na adaptację budynku i wynajęcie jednej stali szkolnej. Wyjeżdżając w październiku 1913 roku do Ameryki pozostawił pełnomocnictwo administrowania budynkiem swojemu bratu Michałowi Świdrowi tj. mojemu ojcu. Michał Świder uzyskał zgodę ówczesnych Władz Szkolnych na zlokalizowanie szkoły w tym miejscu oraz na następującą przeróbkę budynku: wyburzono ściankę działową pomiędzy oborą i komorą, zabudowano w dzwiach z pola do obory okno, wykonano drugie okno od strony zachodniej w byłej komorze, zabudowano drzwi wejściowe z sieni do byłej komory, ułożono podłogę z desek na całym nowym pomieszczeniu, wybudowano piec ogrzewniczy z cegły w nowym pomieszczeniu, wybielono wewnątrz całe pomieszczenie, umeblowano wnętrza: 1 stół, 1 krzesło i 6 ławek szkolnych (3 krótkie i 3 długie) i w ten sposób powstała sala szkolna (w byłej oborze) o powierzchni około (3,5 x 7)= 24 m o dwóch oknach przeciwległych na wschód i na zachód oraz z wejściem bezpośrednio z sieni. Obiektywnie stwierdzić należy, że jakkolwiek projektodawcą zalążka szkoły na Piaskach w Bratkowicach był ówczesny kierownik szkoły głównej p. Żychiewicz Marian, to realizatorem i wykonawcą był Michał Świder, który nie szczędził czasu na zabiegi i sprawy organizacyjne, ale dał wraz z rodziną duży wkład pracy bezinteresownej przy zwózce materiałów i robotach adaptacyjnych budynku jako przyuczony wiejski majster ciesielski. Pomoc w robociźnie dali również gospodarze: Cyło Jakub, Pałka Wojciech, Lewicki Antoni, Depa Leon, Miśta Jan i Wojton Wawrzyniec. Tak więc dzięki wielkim wysiłkom i ofiarnej bezinteresownej pracy kilku gospodarzy z “Końca” Bratkowic została otwarta w dniu 1 lutego 1914 roku “eksponówka” szkoły głównej na “Piaskach”. Zwracam uwagę, że przyjęła wówczas i do dziś utrzymująca się nazwa szkoły “Piaski” jest niewłaściwa, ponieważ dzielnica wsi Bratkowice pod nazwą “Piaski” nie sięga tak daleko gdzie wówczas i dziś stoi szkoła pod nazwą “Piaski”. Bardziej właściwą nazwą byłaby szkoła na Końcu ponieważ ta część Bratkowic nazywała się “Koniec od Skworczy”. Równocześnie w tym samym czasie była budowana i została otwarta szkoła na “Czekaju” z tym, że była ona wybudowana od samego początku jako szkoła w budynku gminnym z dwiema salami szkolnymi i mieszkaniem dla nauczyciela tj. z rozebranej starej szkoły w centrum Bratkowic. Nazwa jej jest moim zdaniem również niewłaściwa ponieważ zlokalizowana jest w dzielnicy “Sośniny”, a nie w dzielnicy “Czekaj”.
Pierwsza nauczycielką w szkole na “Piaskach” była p. Bednarska zwana przez dzieci “biała pani”. Do szkoły na “Piaski” były przydzielone wszystkie dzieci z klas I, II oraz III pierwszego i drugiego stopnia zamieszkałe w dzielnicy “Piaski” od skrzyżowania drogi Bratkowice - Głogów (wówczas kowal Chmaj) na wschód do końca Bratkowic oraz dzieci z przysiółków “Zastawie małe”, “Skworcza” i “Blich”. Starsze dzieci tj. klas IV-tych i klas dopełniających nadal uczęszczały do szkoły głównej. Ilość dzieci będących jednocześnie na lekcji w sali szkolnej była około 25-30 z klasy I i II równocześnie oraz mniej więcej tyle samo z obydwóch klas III-cich. Ja byłem wówczas uczniem klasy III drugiego stopnia i byłem przydzielony do szkoły na Piaski, w której byłem tylko 1 dzień, a następny dzień poszedłem z własnej woli do szkoły głównej (4 km drogi) podając jako powód i ojcu i nauczyciele swojej w szkole głównej p. Żychiewiczowej, że ja nie chcę chodzić do szkoły na “Piaskach” ponieważ w niej nie uczą języka niemieckiego, a ja chcę się uczyć języka niemieckiego. To było tak poważnym argumentem, że i ojciec mój i p. nauczycielka Żychwieczowa bez zastrzeżeń uznali za słuszne, chociaż to był powód raczej oficjalny przeze mnie podawany, prawdziwny mój i tylko mój wewnętrzny powód to była b. duża dziecięca miłość, uznanie i wdzięczność moja dla Pani nauczycielki Żychiewiczowej, której w żadnym stopniu nie miałem dla nowej nauczycieli p. Bednarskiej. Wówczas nie zdawałem sobie sprawy jak wielką może przykrość, względnie zawód zrobiłem mojegmu ojcu tym “zbuntowaniem się”, który wkładajac tyle starań, zabiegów, trudów, pracy przy organizowaniu szkoły na Piaskach, miał zapewne na względnie również wygodę swoich dzieci, a tymczasem żadne z jego dzieci wówczas nie skorzystało z tego dobrodziejstwa bliskiej szkoły, ponieważ starsze moje rodzeństwo nadal “musiało” chodzić do głównej szkoły, ja jako “buntowniczy” z dobrej woli chodziłem nie 1 km a 4 km do głównej szkoły. Natomiast młodsze moje rodzeństwo jeszcze nie chodziło do szkoły. Wniosek z tego prosty stał się faktem, że Świder Michał budował szkołę dla obcych dzieci, a jego własne dzieci z tego na razie wówczas nie korzystały. Nie zniechęciło go to do dalszej pracy społecznej w tym kierunku jako zbyt wielkiego społecznika zawsze poświęcającego wszystko dla dobra ogółu. Zaczął więc zaraz po ukończeniu tej prowizorycznej sali szkolnej “w stajence” na Piaskach upatrywać odpowiednią parcelę i materiał do budowy właściwego budynku szkolnego w czym przeszkodziła mu wojna, na która został powołany w pierwszych dniach sierpnia 1914 roku, a wrócił z niej w zimie 1918 roku. W okresie I wojny światowej szkoła na Piaskach przechodziła różne koleje. W czerwcu 1914 roku pozostała rodzina Wojciecha Świdra (żona z córką) wyemigrowały do Ameryki. Cały zatem dom został wynajęty na potrzeby szkoły. Obydwie izby zajęła nauczycielka na mieszkanie. W roku szkolnym 1914/15 w ówczesnej Galicji nie było nauki w szkołach z powodu działań wojennych oraz inwazji wojsk rosyjskich. W roku 1915 wznowiono naukę w szkole na piaskach najpierw w tej samej sali szkolnej domu Świdra. Ponieważ szkoła na Czekaju miała dwie sale szkolne i wszystkie dzieci ze wszystkich klas tej części Bratkowic do niej uczęszczały, zatem kierownik szkoły p. Żychiewicz wpłynął na ówczesnego wójta Bratkowic p. Lisa Stanisława, aby zorganizować i na Piaskach drugą salę szkolną. W wyniku wynajęto opróżniony dom po Stelmachu (koło domu Zwierzyńskich w odległości około 600m od domu Świdra w kierunku zachodnim w bliskim sąsiedztwie domu obecnego Stanisława Rogali) i tak urządzono drugą salę szkolną szkoły na Piskach. Nauczycielki mieszkały obydwie w mieszkaniu przy klasie u Świdra. Wówczas już dzieci ze wszystkich klas tej części Bratkowic uczęszczały do szkoły na Piaskach. Taki stan rzeczy trwał niedługo, bo w maju lub czerwcu 1918 roku budynek Zwierzyńskiego, w którym mieściła się sala szkolna spłonął doszczętnie w ogólnym pożarze w Bratkowicach wywołanym przez dzieci na skutek nieostrożności (spaliło się wówczas około 50 zabudowań w przeciągu paru godzin). W wyniku takiej sytuacji obydwie nauczycielki zajęły na mieszkanie małą izbę, natomiast w dużej izbie o powierzchni 4x5=20m2 urządzono drugą salę szkolną. Zatem cała już wówczas dwuklasowa szkoła na Piaskach mieściła się w budynku Wojciech Świdra, w którym jedna sala o powierzchni około 24m2 druga około 20 m2 oraz pokoik o powierzchni około 12m2 który służył jako mieszkanie dla dwóch nauczycielek. I nikt wówczas ani z zainteresowanych gospodarzy ani ówczesnych władz samorządowych gminnych z wójtem Stanisławem Lisem na czele nie zatroszczył się o to aby taki stan szkoły zmienić na lepszy. Dopiero Michał Świder po powrocie z wojny zaczął na nowo “deptać” wokół spraw szkoły na Piaskach. Przede wszystkim upatrzył parcelę pod budowę “stałej” szkoły tj. tę na której dziś stoi wspaniały murowany jednopiętrowy gmach szkolny. Pragnę zwrócić uwagę, że o parcelę pod szkołę było niełatwo w Bratkowicach. Raz dlatego że poletka więc i parcele budowlane w Bratkowicach to wąskie paski, które od jednego właściciela nie nadają się na potrzeby szkoły. Po wtóre nikt wówczas na wsi nie chciał pozbywać się ziemi, która wówczas była przysłowiowo “na wagę złota”. Dlatego Michał Świder musiał pertraktować z kilkoma właścicielami, aby sfinalizować potrzebną wielkość parceli. Wykorzystując swoje osobiste wpływy i stosunki rodzinne dla sprawy publicznej zwrócił się za pośrednictwem swojego brata Wojciecha Świdra do będącego wówczas w Stanach Zjednoczonych właściciela połowy parceli Wojtona Ludwika, którego nakłonił do sprzedaży na potrzeby szkoły części swojej realności w Bratkowicach. Wojton Ludwik uległ namowom, zgodził się na sprzedaż i przysłał Michałowi Świdrowi notarialne pełnomocnictwo w tym kierunku. Wówczas Michał Świder drogą pertraktacji z sąsiadami tj. Marcin Pastuła i spadkobierczyni Mazana poprzez różne zamiany powiększono parcelę szkolną do obecnych rozmiarów. Po takim sukcesie skierował Michał Świder swoje zabiegi na teren ówczesnych Władz Samorządu Wiejskiego tj. do Rady Gminnej Bratkowic o zakupienie z funduszów gminnych drzewa i innych materiałów na budowę stałej szkoły na Piaskach. Niestety ani ówczesna Rada Gminna ani ówczesny wójt Bratkowic List Stanisław, chociaż wówczas człowiek już bardzo wpływowy, nie doceniali należycie sprawy budowy szkoły na Piaskach. W rezultacie długich starań i interwencji u różnych osobistości i różnych władz zakupiono w 1929 roku drzewo i następnie wybudowano budynek szkolny, w którym po stronie południowej były dwie klasy 3,5 x 4,5 = 16m2 każda oraz po północnej stronie mieszkanie dla nauczyciele składające sie z pokoju o powierzchni 3 x4 = 12 m2 oraz kuchni o powierzchni 3x3= 9m2. Tak więc powstał pierwszy budynek stałej szkoły na Piaskach o kubaturze i powierzchni mniejszej od budynku Wojciecha Świdra, w którym szkoła na Piaskach mieściła się przejściowo przez około 16 lat. Nowo wybudowany budynek w samym założeniu nie nadawał się na szkołę (sale szkolne b. małe, mieszkanie nauczyciela nieodpowiednie zimne i wilgotne, całość źle rozplanowana i dziwić się należy, że ówczesne władze szkolne przyjęły taki budynek na szkołę. Jednak pozostała w nim szkoła jednoklasowa dlatego pierwsza kierowniczka i jedyna długoletnia nauczycielka w niej p. Karolina Kosturkiewicz, a po wyjściu za mąż Nehringowa zarządziła usunięcie ścianki działowej pomiędzy klasami i zrobiono jedną salę szkolną o powierzchni 7x4 = 32 m2.
Tak więc w Polsce międzywojennej ani władze samorządowe, ani szkolne, ani administracji państwowej nie mogły zdobyć się na wybudowanie właściwego budynku dostosowanego do potrzeb szkoły i wielkością potrzebną dla mieszkańców wsi w promieniu do 3 km (Piaski Koniec Zastawie Skworcza Blich). Dopiero Polska Ludowa bezpośrednio po wojnie dobudowała przejściowo drewniane dwie sale szkolne, a następnie w niespełna 20 lat istnienia Polski Ludowej, na Piaskach na miejscu 1 klasowej drewnianej szkoły Polski międzywojennej wybudowano piękny murowany gmach szkoły już dziś 8-klasowej, w którym na trzech użytkowych kondygnacjach mieści się 8 sal lekcyjnych oraz gabinety, sala gimnastyczna, świetlica, biuro, pokój nauczycielski, mieszkania dla kierownika i nauczycieli, zaplecze gospodarcze i inne. Dla należytego zilustrowania szkolnictwa w Bratkowicach należy porównać następujące fakty: za czasów niewoli austriackiej Bratkowice liczące około 3,5 tysiąca mieszkańców posiadały w 1914 roku dwa budynki szkolne z czterema salami lekcyjnymi oraz jedną salę lekcyjną wynajętą w prywatnych domach. W okresie Rzeczypospolitej Polskiej międzywojennej przybyło ludności w Bratkowicach około 800 osób i stan posiadania szkół prawie że nie zmienił się (przybył 1 budynek szkolny z jedną salą lekcyjną na Piaskach).
W okresie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej do chwili obecnej przybyło w Bratkowicach około 400 osób i wybudowana dla potrzeb szkolnictwa 3 olbrzymie murowane gmachy szkolne posiadające w sumie 25 sal lekcyjnych, sale gimnastyczne, świetlice, biura, zaplecza gospodarcze, mieszkania nauczycielskie osobne i inne urządzenia szkolne, sportowe itp. Nad tymi faktami nie ma dyskusji. Te fakty mówią same za siebie. Taki stan szkolnictwa w Bratkowicach potwierdzają też i wyniki szkół bratkowickich, z których: za czasów niewoli austriackiej wychodziły do dalszego kształcenia się zaledwie jednostki: prof. Rogala, ks. Lachcik, nauczyciel Wójcik, ks Szczurecki, ks. Stefański, inżynier Świder, magister Rogala, Józef Styka.
W okresie międzywojennym również nasilenie dalszego kształcenia nie wzrosło: Grędysa, Kwoka, Rzepka, Fura, Stefański, Lewicki. Natomiast w okresie powojennym ogarnął młodzież pęd i zapał do dalszego kształcenia się tak wielce, że dziś już nie ma rodziny, z której żadne dziecko nie poszłoby do szkolnictwa średniego, a następnie na wyższe studia poza Bratkowice. Wydaje mi się że chyba ponad 50% młodzieży kończącej szkołę podstawową w Bratkowicach idzie do szkół średnich.
Mgr inż. Tomasz Świder
Tarnobrzeg w sierpniu 1966 roku